Hejka, seokurier wydał bardzo ciekawy mailing dotyczący ochrony tekstu na stronie, pozwoliłem sobie go zacytować, bo pewnie nie każdy ma do niego dostęp, a uważam informacje w nim za bardzo wartościowe.
Content is king
Bez treści (tekstów, ilustracji i tak dalej) serwis nie będzie mógł działać i przynosić zysków. Jest to na tyle oczywiste, że bez zbędnego wstępu przejdziemy od razu do odpowiedzi na pytanie, jak zdobyć treść i jak zabezpieczyć ją przed kopiowaniem.
Tworzenie treści
Możemy:
stworzyć treść samodzielnie - jest to sposób nie tylko pochłaniający dużą ilość czasu, lecz również nie wszyscy jesteśmy specjalistami od copywritingu czy fotografii, dlatego czasem warto sięgnąć po drugi sposób:
zlecić stworzenie contentu profesjonalistom (firmie bądź freelancerowi).
Kopiowanie treści z serwisów o podobnej tematyce, zarówno bez wprowadzenia w nie zmian jak i z rewritingiem (zamienianie słów synonimami, przepisywanie tekstu swoimi słowami) jest uznawane za kradzież i naruszenie praw autorskich. Jest to sposób nie tylko nielegalny, ale również szkodliwy dla serwisu - wyszukiwarki stosują sankcje (obniżenie miejsca w rankingu) wobec stron, na których znajduje się dublujący się tekst. Co gorsza, wyszukiwarki nie starają się nawet określić, która ze stron jest oryginalnym źródłem treści! Kwestia ochrony treści przed kopiowaniem jest szczególnie istotna dla serwisów o bogatej i często uzupełnianej zawartości, gdyż właśnie dobre i świeże treści są kopiowane w pierwszej kolejności. Dlatego właściele takich serwisów powinni starać się dobrze chronić swoje teksty i pozostałą zawartość strony, gdyż w przeciwnym razie, w celu uniknięcia spadku pozycji, będą oni zmuszeni do ciągłego przepisaywania teks tów lub zastępowania ich nowymi. W związku z tym przed właścicielem takiego serwisu stają dwa zadania:
zastosowanie środków prewencyjnych w celu ochrony swojej własności intelektualnej;
bieżące monitorowanie i blokowanie prób kradzieży tekstów i innych materiałów, włącznie z występowaniem na drogę sądową.
Prewencja kradzieży treści
Niestety, Google w dalszym ciągu nie stworzyło narzędzia ani oficjalnej procedury potwierdzenia praw autorskich contentu. Dlatego też jedynie drogą eksperymentów webmasterzy określili ogólne kryteria, według których wyszukiwarki określają, która strona jest uznawana za źródło danej treści.
Sposób dość powszechnie zanany (i skuteczny) to szybkie zdobycie linków prowadzących do naszego materiału z dość długimi anchorami (tekstami zakotwiczonymi), będącymi cytatami z naszego tekstu. Jeśli prowadzą do niego linki z cytatami wyszukiwarka najprawdopodobniej właśnie twoją stronę uzna za źródło treści.
Kolejna, wydawałoby się, oczywista metoda, to pisanie tekstów w taki sposób, by trudno je było przenieść na inną stronę bez gruntownych przeróbek. Niestety, ten sposób może zabezpieczyć nas jedynie przed drobnymi złodziejaszkami, poszukującymi treści na swoje strony docelowe. Jeśli natomiast tekst kopiowany jest na strony zapleczowe i inne nie liczące się z użytkownikami, jego treść nie ma znaczenia. Dla takich “tekstowych gangsterów” znaczenie ma tylko zgodność tematyki i oryginalność (brak wielu kopii w Internecie).
W obronie treści może pomóc również rozmieszczenie na stronie informacji o tym, że jej zawartość jest chroniona prawnie. Ponieważ w sieci znajduje się ogromny wybór rozlicznych treści, istnieje szansa, że tak opisane strony nie będą tak nagminnie kopiowane. Z kolei zamieszczanie na ilustracjach “znaków wodnych” nie jest zalecane, gdyż, po pierwsze, irytuje to odwiedzających Twoją stronę, a po drugie, właściwie nie chroni przed kopiowaniem. Nie rekomendujemy również instalowania różnych wtyczek i skryptów, blokujących możliwość kopiowania tekstu lub wstawiającymi dodatkowe linijki tekstu itp. Takie działania mogą być odebrane przez wyszukiwarkę jako nieuczciwe praktyki, czy wręcz cloaking. Serwis stosujący takie techniki - choćby nawet w słusznym celu - mocno ryzykuje obniżeniem pozycji lub nawet usunięciem z wyników wyszukiwania.
W przypadku naruszenia praw autorskich można zwrócić się do sądu, gdyż kradzież tekstów jest łamaniem Ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych z dn. 4 lutego 1994 r. Niestety ochrona prawna treści internetowych pozostaje mocno iluzoryczna i dochodzenie swoich praw wymaga dużo samozaparcia oraz nakładów finansowych, w związku z czym często prościej jest się poddać i po raz kolejny przepisać ukradzione teksty.
Jak stwierdzić fakt kradzieży?
Istnieje kilka serwisów mogących pomóc w sprawdzeniu, czy nasza treść nie została skopiowana. Oczywiście, jeśli tekstu jest niewiele możemy samodzielnie kopiować niewielkie fragmenty tekstu i wklejać je w cudzysłowie w pole wyszukiwarki.
Do bardziej zaawansowanego wyszukiwania dublujących się treści można wykorzystać serwis copyscape.com, którego nawet bezpłatna wersja daje spore możliwości. Serwis sprawdza treści na podstawie zapytań w Google. Natomiast za stosunkowo niewielkie pieniądze CopyScape sprawdza wszystkie strony zadanej witryny, a także oferuje automatyczny monitoring. Serwis posiada API, co pozwala na napisanie w razie potrzeby własnego skryptu.
Ilustracje natomiast można sprawdzać (w miarę dokładnie) poprzez serwis
http://www.tineye.com.
Co robić, jeśli skradziono nasz kontent.
W momencie, gdy odnaleźliśmy nasze teksty bądź grafikę na obcych stronach, należy skontaktować się z ich właścicielem. Niestety często na stronach ich twórcy nie podają swoich danych kontaktowych i w takim wypadku mamy dwie możliwości:
Spróbować określić właściciela przy pomocy serwisów whois, pozwalających na bezpłatne wyszukiwanie osób, na które domena jest zarejestrowana. Niestety nie zawsze przy rejestracji domeny od właściela wymaga się podania prawdziwych, udokumentowanych danych, dlatego też często w serwisach whois możemy znaleźć nieprawdziwe informacje.
Skontaktować się z firmą hostingową, obsługującą serwer strony złodzieja. Określić firmę hostingującą daną domenę można na kilka sposobów. Po pierwsze, można sprawdzić nazwę serwera we wspomnianych wyżej serwisach whois. Bardzo często można tam znaleźć domenę firmy hostingującej, aczkolwiek niektóre z nich mogą posiadać własne DNS (systemy nazw domenowych). Po drugie, można uzyskać sporo informacji przy pomocy serwisów DNS Lookup, na przykład lookupserver.com.
Następnie można wysłać do firmy hostingującej e-mail informujący o zaistniałej sytuacji wraz z informacją o możliwości wystąpienia na drogę sądową. Warto do maila dołączyć notarialne kopie swojej strony oraz strony ze skopiowanym contentem (niedroga procedura powszechnie wykonywana przez notariuszy), a także wymienić, które ustawy zostały naruszone i opisać swoje rządania finansowe (możesz zacząć od zwrotu kosztów przy natychmiastowej reakcji ze strony właścicieli). Jest szansa, że zostaną podjęte odpowiednie kroki (na przyklad strona-złodziej zostanie zamknięta), jednak nie wszystkie firmy odniosą się pozytywnie do naszego wniosku. Ma na to wpływ również fakt, że wiele takich firm znajduje się w krajach, gdzie prawo internetowe nie reguluje takich kwestii, w związku z czym nawet nie będziemy mogli doamagać się swoich praw w sądzie. Niestety, nawet w Polsce i w stosunku do polskich serwisów wcale nie mamy pełnej gwarancji sukcesu wystę pując na drogę sądową.
Możemy natomiast spróbować rozwiązać sprawę idąc od drugiego końca. W przypadku, gdy zatroszczyliśmy się o zarejestrowanie praw autroskich, warto jest zwrócić się do działu pomocy wyszukiwarki i opisać sytuację. Ma to sens, gdy posiadamy odpowiednie dokumenty i nasza strona nie przypomina stron spamowych.
Jeśli wspomniane metody nie zadziałają, pozostaje zwrócenie się do sądu, przy czym należy zasięgnąć wcześniej porady doświadczonego w sprawach tego typu prawnika.
Wnioski
Po stwierdzeniu kradzieży należy zwrócić się do wszystkich możliwych instancji (ludzi, firm, wyszukiwarek), dzięki czemu w pewnym procencie przypadków można osiągnąć oczekiwany rezultat. Niestety, większe jest prawdopodobieństwo braku reakcji. W takim wypadku, niestety, należy zająć się przepisywaniem tekstów, jeśli oczywiście, uprzednio nie zabezpieczyliśmy ich przy pomocy linków z anchorami-cytatami.
źródłem artykułu jest mailing wysyłany przez seokuriera seopilot.pl