Sprawdź:
Masz polisę inwestycyjną? Jesteś na celowniku oszustów. Wszystko zaczyna się od telefonu!
Najpierw dali się nabrać na superoferty ubezpieczycieli i kupili toksyczne polisolokaty, na których stracili nawet 99 proc. zainwestowanych środków. Teraz na celownik wzięli ich oszuści, którzy choć obiecują, że uwolnią ich z tej niewoli, szykują dla nich kolejną pułapkę. Powołują się przy tym na zmiany w prawie, podszywają pod renomowane firmy ubezpieczeniowe, a nawet udają pracowników UOKiK.
- Pewnie pan słyszał, że zmieniły się przepisy dotyczące opłat? Dużo się teraz o tym mówi. Wie pan, że można teraz płacić mniej? Czy pański doradca kontaktował się z panem w celu obniżenia opłat? Nie? Nic dziwnego, nie ma w tym interesu – taki telefon dostał pan Jan.
Pani w słuchawce próbowała przekonać go, że dzięki ugodom, jakie wiele towarzystw ubezpieczeniowych zawarło z UOKiK w sprawie polisolokat, może liczyć na obniżenie opłat likwidacyjnych.
Pan Jan nie chce ujawniać swojego nazwiska, bo firma, która do niego dzwoniła, ma wszystkie jego dane.
Po co tak naprawdę ktoś dzwonił do pana Jana? Żeby uzmysłowić mu, jak niekorzystny jest produkt inwestycyjno-oszczędnościowy, który posiada, namówić go, żeby z niego zrezygnował i kupił inny u nowego pośrednika, który zgarnie za to prowizję.
Jako pretekst głos w słuchawce wykorzystuje nie tylko modną ostatnio nagonkę na polisolokaty. Kilka lat temu takim pretekstem były przepisy o gender neutral, mówiące o tym, że kobiety i mężczyźni nie powinni mieć zróżnicowanych składek ubezpieczeniowych, w ubiegłym roku z kolei powoływał się na dyrektywę Solvency II.
Rzecz w tym, że głos w telefonie, który usłyszały już tysiące Polaków, wprowadza w błąd, bo ani Solvency II ani gender neutral nie pozwalają na zmniejszenie składki już wykupionego produktu ubezpieczeniowego.
To tylko chytre wabiki. Bo kto na pytanie, czy nie chciałaby pani/pan mniej płacić za ubezpieczenie, bo się to pani/panu należy zgodnie z prawem, nie skorzysta w oferty? Część od razu czuje w tym jakiś podstęp, ale część daje się namówić na spotkanie w celu "zaktualizowania" polisy.
Jak już dojdzie do spotkania...
Aktualizacja polisy polega na tym, że głos ze słuchawki, który podczas spotkania przybiera postać młodzieńca w garniturze rodem z filmu "Wilk z Wall Street", namawia do zerwania dotychczasowej polisy i kupienia kolejnego produktu. Niekoniecznie lepszego. Za to z kolejną prowizją dla sprzedającego.
- Podczas spotkania doradca skrytykował produkt, który dotychczas miałem. Powiedział, że jest zakazany w Wielkiej Brytanii od lat 80., że jestem "rżnięty" na kosztach rzędu 10-12 proc., bo mam rozwiązania stare, a teraz na rynku są tańsze – relacjonuje pan Jan. - Gdy spytałem, od czego liczone są te koszty, usłyszałem, że to w sumie nie ma znaczenia. On już znał moje ubezpieczenie ochronno-inwestycyjne, składkę roczną i wartość polisy. Więc pytam: 10-12 proc. od składki rocznej czy od wartości polisy, bo to jednak zupełnie inne wartości? Odpowiedział: "Proszę Pana, to niuans". To pokazuje, jak wielkiej manipulacji dopuszczają się doradcy-oszuści.
Ale niuansów jest więcej. Oto historia jednego z klientów, który został oszukany (oryginalny wpis z forum internetowego):
"Naciągnęli mnie na zmianę mojej polisy, bo ponoć lepsze warunki, niby że na tym zarobię, bo dostanę jakieś premie. Mówili, że nie muszę nic wpłacać bo mój kapitał będzie na to pracował... Jak się okazało po niespełna 2 miesiącach od kiedy dałem się wykiwać, jestem teraz w kropce! Pieniądze które miałem i które miały wystarczyć na opłacenie pięciu lat składek, zostały tak rozdysponowane przez tych krętaczy, że zrobili z nich składkę na 2 lata po 50 tys. rocznie, żeby dostać jak największe prowizje, a jak kapitał się skończy, to nie dość że będę musiał przez kolejne 3 lata dopłacać po 50 tys rocznie, to jeszcze po tym czasie mogę tylko zamrozić moje pieniądze na kolejne 5 lat, ale nie mogę ich wypłacić! Miałem na tym zyskać, a jak się okazuje, stracę więcej niż miałem do tej pory!!!".
Skąd oni się biorą, co o nas wiedzą?
Okazuje się, że nieuczciwi doradcy często nie wiedzą, czy trafili pod dobry adres, czy człowiek, do którego się dodzwonili, rzeczywiście ma długoterminowy produkt inwestycyjny i jest dla nich dobrym celem. Ale zwykle szybko to weryfikują, odpowiednio prowadząc rozmowę, a to my sami ujawniamy im informacje, które potem skrzętnie wykorzystują.
"Uwaga przekręt. Pani twierdzi, że dzwoni z III filaru, gdzie rzekomo opłacam składki i próbuje się umówić na spotkanie w celu jakichś aktualizacji. Co zastanawiające, zna już imię i nazwisko, a próbuje wyłudzić więcej danych. Próbuje odpowiadać wymijająco (np. na pytanie "z którego funduszu Pani dzwoni", odpowiada "no z tego, w którym Pan opłaca polisę"), po bardziej dociekliwych pytaniach rozłącza się" – to relacja kolejnej klientki. Takich ostrzeżeń w internecie jest bardzo dużo.
Taktyka oszustów się zmienia. Nie tylko zmieniają się powody, dla których ich zdaniem powinniśmy dokonać "aktualizacji" polisy. Różnie się też przedstawiają.
Bywa, że ten, kto dzwoni z "nową" ofertą, podaje prawdziwą nazwę firmy, z ramienia której dzwoni. Innym razem wymienia firmę znaną na rynku, wykorzystując jej renomę.
"Zadzwoniła kobieta, wiedziała, że mam w TFI niezasilane konto. Chciałem ją spławić, ale wiedziała na tyle dużo, że wyglądało, że jest przedstawicielką funduszu. Facet przyszedł, coś mętnie poopowiadał o zmniejszeniu opłat, że pracuje w Nordea PTE (...). Z Funduszu nie wysyłali nikogo, z Nordea nie ma nic wspólnego" – to kolejne ostrzeżenie internauty.
Pan Jan też się dziwi, skąd mają jego dane. Bo taki telefon dostał nie pierwszy raz. Wcześniej były już trzy. – Moje dane krążą w ich bazach danych - to, co o mnie wiedzą, to imię, nazwisko i że mam jakiś produkt inwestycyjno-oszczędnościowy i to prawdopodobnie od dawna. To są ciągle ci sami ludzie, tylko zmieniają nazwy firm, albo odchodzą i zakładają własne – opowiada anonimowo. Boi się, bo na forach internetowych wiele jest historii o przedstawicielach tych firm, którzy bywają nieprzyjemni, a nawet agresywni, kiedy coś idzie nie po ich myśli.
"Dwa tygodnie temu odebrałam telefon z firmy zajmującej się optymalizacją kosztów w mojej polisie. Wiedzieli, jaką mam polisę i powiedzieli, że trzeba zrobić aneks, żeby obniżyć koszty. Zapytałam, dlaczego nie zrobi tego mój agent, to w odpowiedzi usłyszałam, że on od tego nie jest i oni dzwonią z centrali. Wczoraj przyjechał do mnie człowiek, jak myślałam z Compensy, ale okazało się, że wcale nie jest z tej firmy, tylko z jakiejś Health Finance. Kazałam mu wyjść, to nie chciał. Był agresywny" – pisała rok temu inna internautka.
Z naszych informacji wynika, że problem dotyczy nie tylko Compensy, wymienionej przez internautkę, ale większości firm inwestycyjno-ubezpieczeniowych, które sprzedawały sporo długoterminowych produktów oszczędnościowych. Oszuści próbują się pod nie podszywać, używając coraz bardziej wymyślnych kłamstw.
"(...) W zeszłym tygodniu był u mnie doradca ING wraz ze swoja asystentka. Zaproponował mi aktualizacje mojej umowy z ing na metlife, bo podobno metlife kupiło ing. Nigdzie o tym nie słyszałem. Zaniepokoiło mnie to, że zrobił zdjęcie mojego dowodu. Mieliście podobne sytuacje?" – to kolejny wpis w internecie (pisownia oryginalna).
O przejęciu ING przez MetLife usłyszeć rzeczywiście się nie dało, bo to zwyczajnie nieprawda.
Info ze strony :
Link do strony