Praca w domu - Dodatkowa Praca - Zarabianie przez Internet. Dołącz do Największego w Polsce forum o tematyce Zarabiania przez Internet. Praca w domu stała się bardzo popularna.

Post: #1

Jak w temacie xD

Ja pamiętam jak jechałem ze stromej nawet górki asfaltowej na deskorolce. Popatrzyłem się do tyłu a kolega coś się drze. Niezłego wtedy rozpęda złapałem więc patrzyłem przed siebie. patrze a tam tyciutenki kamyczek ktoś podrzucił. Wjechałem na niego i BUM ! Wyleciałem z 2m do góry i na bok poleciałem. Zatrzymałem się gdzieś na końcu górki sparaliżowany. Babka jakaś podbiegła i się pyta czy wszystko dobrze ? Ja taki look na nią i se poszła cały czas na mnie patrząc. Nie patrząc na na nic wziołem deske i szedłem na górę. Kolega na górze tak zbijał że ja też zaczołem zbijać Przyszedł drugi i zaczeli coś do siebie gadać i spoglądać na mnie. Kiedy weszedłem na górę. Zbijali tak że nie wiem co. Idziemy przez miasto i wszyscy ludzie się na mnie gapią. Jedni zbijają, drudzy jak z dziećmi szli zakrywali oczy, a jedni poprostu wytrzeszczali gały na mnie. gdzy doszłem do mojego bloku i usiadłem przed klatką koledzy powiedzieli żebym popatrzył na siebie. Gdy zobaczyłem tak się zawstydziłem. Cały bok miałem zakrwawiony. Łeb też miałem zdarty i cały we krwi. Praktycznie nie miałem spodni tylko jakieś tam strzępy duże zwisały. Koszulka zdarta cała i tylko połowa była. Buty nawet cało wyszły. I najlepsze. Z majtek tylko miałem gumkę która trzyma wszystko. Więc wiedzie, coś było widać. A ja przez całe miasto szedłem. Jakbym nie mógł spojrzeć na siebie.

Post: #2

Wypadków miałem wiele ale napisze o jednym podobnym do wypadku wyżej... Na wakacjach jak prawie zawsze w niedziele z kuzynem i bratem jechaliśmy się przejechać. Wybraliśmy taka trasę żeby trochę bylo pod gore lecz więcej z góry...ja jako jedyny miałem rower bez hamulców ( nie chciało mi się naprawiać...nauczyłem się tak jeździć...) No i kiedy wyjechaliśmy na gore byly 2 możliwości zjazdu jedną po asfalcie mała górka druga stroma góra lecz po drogach polnych. Wybraliśmy drugą więc jedziemy przejechaliśmy lasek a potem sru z góry jechaliśmy tak chwile ja jechałem jako pierwszy jako ze nie miałem hamulców to zjechałem na pole ( trochę mnie hamowało) jede tak polem jade, ogladnołem się za siebie i nikogo w tyle nie widziałem ( byli za zakrętem ) ogladnołem się przed siebie i zobaczylem przed sobą skarpe 0,5metra (nie miałem czasu nawet na wybicie się...) i jeb znikłem kur leżałem tam parę minut przykryty rowerem potem nadjechała reszta jak my śmiali spadłem na oranke(zorane pole) niestety ziemia była sucha to można powiedziec ze to była niezła tara krew leciała
z głowy klaty i nóg...kiedy wstałem to się wywróciłem tak się kręciło w łebie. Za którymś tam razem wstałem i ustałem podparlem się rowerem (który o dziwo Wogóle nie ucierpiał) powoli zeszłem z góry jeszcze się po drodze wywróciłem doszłym do najbliższej asfaltowki i wsiadłem na rower tak się jechało do dupy tak piekło... Ujechałem kilometr a to chodniczkiem idzie koleżanką... Na następny dzień musiałem iść do szkoly bo musiałem się zapisać na wycieczkę... Nazwali mnie kaskader a o we wtorek pojechaliśmy na wycieczkę to jak schodziłem z gór to dzieci wychodzące pytały opieków czy w gorych jest tak niebezpiecznie... Przyzwyczaiłem się do przezwiska kaskader