W poniedziałek zakończyła się trzecia kolejka nowego sezonu. Co nas w tej serii spotkań zaskoczyło, co podobało się najbardziej, co jest absolutnie do zapomnienia? Które drużyny mogą pochwalić się najlepszą formą na początku rozgrywek, a którym nadal los nie sprzyja? Przyjrzyjmy się wydarzeniom z ligowych boisk podczas ostatniego, „długiego” weekendu.
3. kolejka Ekstraklasy jak zwykle rozpoczęła się w piątek wieczorem. W Chorzowie doszło do starcia tamtejszego Ruchu z aktualnym wicemistrzem kraju, Śląskiem Wrocław. Po – jak stwierdził trener wrocławian, Orest Lenczyk – brzydkim meczu, gościom udało się wywieźć korzystny rezultat 1:0. Jedynego gola, na dwie minuty przed ostatnim gwizdkiem zdobył Crisitan Omar Diaz. Obaj szkoleniowcy stwierdzili, że było to spotkanie zacięte, pełne walki, w którym drużyny przede wszystkim skupiały się na skutecznej defensywie. O braku bezbramkowego remisu zadecydowała indywidualna akcja, wprowadzonego z ławki rezerwowych napastnika. Gra Śląska nikogo nie zachwyciła, ale wygrana przed pucharową konfrontacją z Rapidem Bukareszt to dobry prognostyk. Ruch swój następny ligowy bój stoczy już w piątek z Lechem, wyjątkowo we Wronkach, z powodu kolidujących terminowo zawodów Red Bull X-Fighters, odbywających się na obiekcie przy ul. Bułgarskiej w Poznaniu.
Ruch Chorzów - Śląsk Wrocław 0:1 (0:0)
Znacznie więcej emocji przyniósł pojedynek na Łazienkowskiej w Warszawie, gdzie Legia mierzyła się w ligowym „klasyku” z Górnikiem Zabrze. Obserwowany przed ponad 17 tysięcy widzów, mecz stał na naprawdę solidnym poziomie. Gospodarze po raz drugi z rzędu zwyciężyli 3:1, ale podopieczni Adama Nawałki łatwym rywalem nie byli. Legioniści strzelili gole, zapewniające komplet punktów dopiero w ostatnim kwadransie gry. Niezwykle dobre spotkanie rozegrał Danijel Ljuboja, który okrasił swój występ dwoma golami. Serbski napastnik zakontraktowany w przerwie letniej, to duże wzmocnienie drużyny Macieja Skorży. Widać jego ogromne doświadczenie z francuskich i niemieckich boisk, wysokie umiejętności techniczne i prawdziwy snajperski „nos”. Nie sposób nie docenić też bardzo dobrej dyspozycji innego Serba w szeregach „Wojskowych” – Miroslava Radovica, który strzelił w piątek bramkę na 2:1. Bałkański duet stanowi obecnie o sile ofensywnej zespołu z Warszawy. Prawdziwym sprawdzianem dla legionistów będzie czwartkowa rywalizacja w eliminacjach Ligi Europejskiej ze Spartakiem Moskwa na Łazienkowskiej. Faworytem do awansu jest ekipa z Rosji, ale ośmiokrotny mistrz Polski już w dwumeczu z tureckim Gaziantepsporem pokazał, że potrafi wyjść zwycięsko ze starcia z teoretycznie mocniejszym przeciwnikiem. Natomiast Górnik, który pomimo kadrowych osłabień w przerwie letniej, prezentuje się na początku sezonu całkiem przyzwoicie, ma na swoim koncie jedynie dwa oczka. O pierwszy ligowy triumf zabrzanie powalczą w najbliższą sobotę na własnym stadionie z GKS-em Bełchatów.
Legia Warszawa - Górnik Zabrze 3:1 (1:0)
Sobotnia seria spotkań rozpoczęła się w Białymstoku. Na modernizowanym obiekcie, bój o ligowe punkty stoczyły Jagiellonia i kielecka Korona. Był to pierwszy mecz „Jagi” bez sprzedanego do belgijskiego Genk, reprezentacyjnego bramkarza Grzegorza Sandomierskiego. Konfrontacja zakończyła się podziałem punktów, obie drużyny zdobyły po jednym golu. Najpierw do siatki, już po raz trzeci w tym sezonie trafił Michał Zieliński. Bramka ta padła przy sporym udziale debiutującego w bramce gospodarzy Jakuba Słowika. Wyrównał w 90. minucie niezawodny Tomasz Frankowski, który tym samym zdobył już swoją 151 bramkę w Ekstraklasie. „Franek” od początku sezonu popisuje się wspaniałą skutecznością. Z pięciu strzelonych do tej pory przez zespół Czesława Michniewicza goli, aż cztery są autorstwa 37-letniego napastnika. Polepszyć swój dorobek, Frankowski będzie miał okazję w rozgrywanym w niedziele meczu z Cracovią. Wciąż sporym zaskoczeniem jest dyspozycja Korony, która skazywana przed sezonem przez wielu fachowców i obserwatorów na spadek. Tymczasem po trzech kolejkach kielczanie mają już pięć punktów, z czego aż cztery zdobyli na wyjeździe. Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego prezentują się znacznie lepiej niż przewidywano, drużyna jest dobrze zorganizowana i poukładana, potrafi utrzymywać piłkę w swoim posiadaniu, stara się grać ofensywnie. Nikt w Kielcach nie płacze za Andrzejem Niedzielanem i Edim Andradiną, którzy latem zmienili kluby. O podtrzymanie dobrej passy „złocisto-krwiści” powalczą w następnej kolejce u siebie z krakowską Wisłą. W konfrontacji z mistrzami Polski o punkty łatwo nie będzie, ale „Biała gwiazda” do tej pory w meczach wyjazdowych dzieliła się punktami. W zeszłym sezonie w Kielcach po niezwykle emocjonującym spotkaniu padł remis 2:2. Miejmy nadzieje, że także przy okazji najbliższej rywalizacji tych drużyn emocji nie zabraknie.
Jagiellonia Białystok - Korona Kielce 1:1 (0:1)
W poszukiwaniu pierwszych ligowych punktów do Warszawy przyjechał Łódzki Klub Sportowy. Beniaminek zmierzył się na Konwiktorskiej z Polonią. „Ełkaesiacy” zagrali nieco lepiej niż w dwóch poprzednich spotkaniach, ale i tak przegrali, tym razem 0:2. Spory udział przy obu straconych golach miał obrońca gości Marcin Adamski. Najpierw, po strzale Bruno piłka odbiła się od defensora ŁKS-u i zmyliła tym samym bramkarza, a w drugiej połowie sam Adamski zdobył samobójczego gola głową. Fatalnie po trzech kolejkach prezentuje się bilans bramkowy podopiecznych Dariusza Bratkowskiego (0 strzelonych – 11 straconych). Pozostają oni jedyną drużyną w Ekstraklasie bez gola, a także jedyną bez choćby punktu. Kalendarz najbliższych spotkań (potyczki z Lechią, Legią) optymizmem nikogo z sympatyków klubu z Alei Unii nie napawa, ale w piłce nożnej przecież wszystko jest możliwe. Polonia natomiast, zagrała trzeci kolejny mecz u siebie i ma koncie już siedem oczek. Widowiskowości w grze „Czarnych koszul” nie ma, ale widać dużo taktycznej konsekwencji, mądrej gry w defensywie i niezwykle silnej linii pomocy. Szkoleniowiec Jacek Zieliński, stwierdził, że drużynie potrzebny jest kolejny napastnik. Nowy zawodnik przedniej formacji ma być zakontraktowany już niedługo, przy Konwiktorskiej chwalą się, że jest to „bardzo znane nazwisko”. Czy ów piłkarz będzie mógł pokazać się w starciu w Łodzi z Widzewem? Tego na razie nie wiemy.
Polonia Warszawa - ŁKS Łódź 2:0 (1:0)
Ostatnia sobotnia rywalizacja miała miejsce w Krakowie, przy Reymonta. Wisła pokonała tam Zagłębie Lubin 1:0 po golu Dudu Bitona z rzutu karnego. Było to pierwsze w tym sezonie zwycięstwo mistrzów Polski. Skromna wygrana „Białej gwiazdy” zadowoliła trenera Roberta Maaskanta, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, iż całe spotkanie na ławce rezerwowych spędził największy gwiazdor zespołu Melikson. Szansę gry w pierwszej jedenastce otrzymali za to Łukasz Garguła i wspomniany wcześniej Biton. Dotychczasowi zmiennicy spisali się bez zarzutu, cieszy zwłaszcza dobra gra Garguły. Dla Wisły było to ostatnie przetarcie przed arcyważnym meczem o Ligę Mistrzów w którym zmierzą się z Apoelem Nikozja. Z kolei Zagłębie, pomimo całkiem niezłej gry w dwóch rozegranych dotąd meczach (na inaugurację „miedziowi” pauzowali w związku odwołaniem spotkania z Legią) zgromadziło dotąd zaledwie oczko. Niewątpliwie, podopieczni Jana Urbana mieli za przeciwników do tej pory samych kandydatów do tytułu, więc dużej zdobyczy punktowej nikt się w Lubinie nie spodziewał. W kolejnej serii gier ekipa KGHM-u podejmie na Dialog Arenie, ligowych żółtodziobów z Bielska-Białej. Spotkanie to na pewno zapowiada się interesująco, bowiem celujący w czołówkę tabeli gospodarze na stratę punktów u siebie z beniaminkiem pozwolić sobie nie mogą, z kolei „górale” będą próbowali zmazać plamę z wyjazdowego blamażu w Bełchatowie.
Wisła Kraków - Zagłębie Lubin 1:0 (0:0)
W niedzielę ligowe zmagania rozpoczęły się w Bielsku-Białej. Drużyna Podbeskidzia, która nie przegrała na własnym stadionie już od ponad pięciuset dni zmierzyła się z czterokrotnym mistrzem kraju, Widzewem Łódź. W spotkaniu tym padł pierwszy w tym sezonie bezbramkowy remis. Emocji było jak na lekarstwo. Mecz do zapomnienia. Bardziej zadowoleni po ostatnim gwizdku byli rzecz jasna gospodarze, którzy zrehabilitowali się nieco za porażkę 0:6 w Bełchatowie. Trener „górali”, Robert Kasperczyk radykalnie przemeblował skład, skupił się przede wszystkim na poprawieniu gry obronnej. Łodzianie czyste konto bramkowe Macieja Mielcarza także odebrali pozytywnie, jednak w ofensywie liczyli na więcej. Tym samym oba zespoły wciąż pozostają w nowym sezonie bez zwycięstwa i o ewentualną wygraną będą musiały się postarać w najbliższy weekend.
Podbeskidzie Bielsko-Biała - Widzew Łódź 0:0
Prawdziwym wydarzeniem zarówno niedzieli jak i całej kolejki było pierwsze oficjalne spotkanie na PGE Arenie w Gdańsku. Przepiękny obiekt zgromadził ponad 35 tysięcy widzów, którzy byli świadkami potyczki gdańskiej Lechii z Cracovią. Obie drużyny do momentu meczu nie miały jeszcze na swoim koncie żadnych punktów i równie solidarnie się nimi podzieliły. Remis 1:1 na pewno bardziej zadowala gości, choć biorąc pod uwagę nieuznaną bramkę i dwie 100-procentowe sytuacje Niedzielana, „Pasy” mogły zgarnąć całą pulę. Gdańszczanie także mieli swoje okazje, ale brakowało im skuteczności i dobrego wykończenia akcji. Trzeba przyznać jednak, że przyjemnie się ten mecz oglądało. Nie zabrakło akcji ofensywnych, sytuacji podbramkowych, walki i szybkiej gry. Co prawda kibice byli zawiedzeni, że Lechia nie potrafiła wygrać, ale przyglądając się grze gdańszczan na początku sezonu można zaryzykować stwierdzenie, że punkty i zwycięstwa niewątpliwie w końcu przyjdą. Świadczyć o tym może chociażby świetna akcja Bensona z Dawidowskim, po której ten pierwszy zdobył pierwszą, historyczną bramkę na nowym stadionie. Wyrównał, wprowadzony do gry w drugiej połowie Aleksejs Visnakovs. Liczymy na to, że był to zaledwie przedsmak tego co czeka nas na tym fantastycznym obiekcie. PGE Arena to już druga oddany do użytku stadion zbudowany z myślą o przyszłorocznych mistrzostwach Europy. Kolejną drużyną z jaką przyjdzie toczyć bój Lechii o pierwsze w tym sezonie zwycięstwo będzie ŁKS, już w najbliższy poniedziałek.
Lechia Gdańsk - Cracovia 1:1 (1:0)
W ostatnim meczu kolejki GKS Bełchatów grał z Lechem Poznań. Lechici już po raz drugi w tym sezonie gościli na stadionie w Bełchatowie (na inaugurację podejmował ich tu ŁKS) i po raz drugi odnieśli zwycięstwo. „Kolejorz” pewnie pokonał drużynę Pawła Janasa 3:0. Już drugim w tym sezonie hat-trickiem popisał się Artjoms Rudnev, który na koncie strzeleckim ma już 6 trafień i wszystkie swoje gole zdobył na stadionie w Bełchatowie. Widać, obiekt przy ulicy Sportowej wyjątkowo Łotyszowi służy. Cała jedenastka z Poznania zagrała w poniedziałek po profesorsku i nie pozostawiła bełchatowianom żadnych złudzeń na korzystny rezultat. Gospodarze byli jedynie tłem dla mistrza Polski sprzed dwóch lat. Podopieczni Jose Bakero są w dobrej formie i pokazali, że strata punktów w Lubinie była jedynie wypadkiem przy pracy. Lech, przy takiej kadrze i europejskich aspiracjach po prostu musi w tym sezonie walczyć o tytuł i „niebiesko-biali” jednym z faworytów do końcowego zwycięstwa są niewątpliwie. Kolejnym przeciwnikiem poznaniaków będzie chorzowski Ruch. Z kolei GKS o poprawę nastrojów po lekcji futbolu udzielonej im przez „Kolejorza” powalczą w Zabrzu z Górnikiem.
GKS Bełchatów - Lech Poznań 0:3 (0:0)
Choć w tej kolejce padło nieco mniej bramek niż w poprzednich, to cieszy może fakt, iż pierwszy bezbramkowy remis przypadł dopiero na trzecią serię gier. Dodatkowo wydaje się, że w tym sezonie rywalizacja o koronę króla strzelców Ekstraklasy będzie dużo ciekawsza i bardziej zacięta niż rok temu. Przypominamy, że zeszłym sezonie najlepszym strzelcem został Tomasz Frankowski, który zgromadził na swoim strzeleckim koncie zaledwie 14 goli. Fakt, że już 6 bramek strzelił Rudnev, obrońca tytułu „Franek” ma w dorobku 4 trafienia, a po 3 gole strzelili Biton, Bruno czy Zieliński może świadczyć o tym, że będziemy świadkami zażartej rywalizacji do ostatniej kolejki. Nic, tylko przyklasnąć. Kolejna kolejka rozpoczyna się już w piątek, także na następne bramki, emocje i po prostu dobry futbol długo czekać nie musimy. A w środku tygodnia wszyscy trzymamy kciuki za naszych pucharowiczów.
Tabela
Strzelcy
źródło: Ekstraklasa.net, 90minut.pl