Płatne subskrypcje SMS pod lupą.
"Widzisz, że znajomy został fanem strony rozdającej darmowe doładowania albo gadżety. Potem drugi znajomy i trzeci. Też dołączasz do tego grona, nie zauważając żadnego podstępu. A potem już tylko tracisz pieniądze, coraz więcej pieniędzy.
Szybkie doładowanie, super modne słuchawki, bon na zakupy w hipermarkecie, przedpremierowe iPhone'y, torebki, perfumy, breloczek do kluczy. Wszystko niby za darmo, w ramach prezentu albo wygranej. A wygrać może każdy, wystarczy wysłać wiadomość SMS albo podać swój numer telefonu. Zachęceni w ten sposób, internauci wykonują polecenia. Dopiero później zdają sobie sprawę, że zostali oszukani.
Doładowanie niby-darmowe
- Ale głupia byłam, że dałam się nabrać na tę stronkę - mówi Arleta, która skorzystała z "usług" jednej ze stron internetowych mającej oferować darmowe doładowanie telefonu komórkowego. - Wpadła mi w oczy reklama, zainteresowałam się, weszłam. Trzeba było wybrać operatora i wpisać swój numer telefonu. A po wszystkim czekać na doładowanie - opowiada. Doładowania jednak nie otrzymała. W zamian za to codziennie dostawała wiadomości z reklamami. Za każdą z nich dziewczyna płaciła 2,46 zł.
W podobną pułapkę wpadł również Paweł. - Na bilingach wyglądało, że te wiadomości wysyłałem sam. Chociaż w rzeczywistości pieniądze znikały mi z konta po tym, jak otrzymywałem SMS-y z jakimiś reklamami - opowiada. - Reklamy były różne, od "Jestem Twoją kocicą, wejdź na czata, zrobię Ci dobrze" aż po linki do gier online i muzyki. Najlepsze, że nawet po wysłaniu przeze mnie wiadomości o rezygnacji z usługi, reklamy wciąż przychodziły, a pieniądze znikały. Paweł, podobnie jak inne osoby, które się nabrały na strony z "darmowym" doładowaniem telefonu, nigdy doładowania nie otrzymał.
Po pierwsze: zapłać
Najpierw trzeba podać numer telefonu. Za chwilę przyjdzie na niego wiadomość z kodem. Wpisując go, potwierdzamy, że zapoznaliśmy się z regulaminem. A potem czekamy: godzinę, dwie, cały dzień. Stan konta się nie zwiększa. I nie zwiększy, zanim nie spełnimy wszystkich wymagań zawartych w regulaminie. To zastrzeżenie jest na stronie głównej serwisu. Nie rzuca się w oczy, bo jest napisane małym druczkiem. Podobnie jak ten zapis: "podając swój numer telefonu, zapisujesz się do subskrypcji, w której będziesz otrzymywał wiadomości z linkiem do aukcji. Każda odebrana wiadomość to koszt 2,46 zł z VAT". Maszyna ściągająca pieniądze z konta ruszyła.
Na otrzymywanie tych wiadomości zgadzamy się, akceptując regulamin strony. Punkt 5. zasad funkcjonowania jednego z takich serwisów mówi, że wiadomości będą wysyłane codziennie przez cały tydzień o godzinie 9:00 rano. Kolejne punkty informują, że wiadomości zawierające linki są płatne. "Opłaty pobierane są w drodze obciążenia rachunku telefonicznego abonenta (w przypadku telefonu na abonament) albo potrącenia opłaty z konta abonenta (w przypadku telefonu na kartę pre-paid)" - podaje regulamin. I na koniec: "użytkownikowi serwisu przysługuje doładowanie telefonu po otrzymaniu 365 wiadomości (koszt każdej 2,46 zł z VAT)".
To znaczy, że trzeba w ciągu roku stracić ok. 900 zł bez pewności czy zyska się obiecane doładowanie.
Zbrodnia i kara
Naciąganie na SMS-y premium (o podwyższonej opłacie) nie jest problemem nowym. Parę lat temu klienci sieci komórkowych otrzymywali wiadomości z informacją, że wygrali, tylko muszą wysłać SMS, aby potwierdzić wygraną. Wiadomość kosztowała kilka złotych. Znany był również proceder z "puszczeniem sygnału": organizator dzwonił do uczestnika i po jednym sygnale się rozłączał, uczestnik oddzwaniał i trafiał na loterię telefoniczną. Za połączenie płacił nawet kilkanaście złotych. Klienci biegli na skargę do operatorów komórkowych, którzy rozkładali ręce i odsyłali klientów z kwitkiem.
- Operatorzy rozpatrują negatywnie reklamacje rachunków za telefon stacjonarny lub komórkowy, jeśli wykonywane były usługi o podwyższonej opłacie. Podkreślają przy tym, iż nie są organizatorem serwisu dostępnego pod reklamowanym numerem, czyli tym samym nie przejmują odpowiedzialności za usługi oferowane przez inne firmy - informuje Federacja Konsumentów. - W każdej odpowiedzi na interwencję kierowaną przez nas do operatorów znajduje się zapis, że "operator przeprowadził postępowania wyjaśniające wykluczające występowanie jakichkolwiek uszkodzeń czy nieprawidłowości urządzeń telekomunikacyjnych mogących mieć wpływ na niewłaściwe zarejestrowanie zrealizowanych połączeń" - dodaje Federacja.
Winy operatorów komórkowych doszukał się jednak Urząd Komunikacji Elektronicznej i wymierzył im w 2011 r. kary. Najwięcej dla ówczesnej sieci Era - 5 mln zł - za nieinformowanie klientów o tym, że przez udział w loterii codziennie do rachunków im dopisuje się automatycznie 4,88 zł.
Jak podaje Federacja Konsumentów, stosując nieuczciwe praktyki, organizatorzy loterii w 2010 roku zarobili 75 mln zł, to około 7 proc. całego rynku gier hazardowych. Na wiele podmiotów organizujących tego typu konkursy kary finansowe nałożył także UOKiK. Urząd w dalszym ciągu przygląda się tego typu akcjom. - Od 19 września prowadzimy postępowanie wyjaśniające w sprawie SMS-ów premium. Nie jest ono "przeciw" konkretnym spółkom, a prowadzone jest wyłącznie "w sprawie" - wyjaśnia Małgorzata Cieloch, rzecznik UOKiK. - Badamy rynek i przyglądamy się praktykom na nim występującym, m.in. po skargach konsumentów chcemy sprawdzić jak informowani są o usłudze wysokopłatnych wiadomości tekstowych. Jeśli będą podstawy do działań administracyjnych, będziemy je podejmować. Na razie to wstępny etap postępowania - dodaje Cieloch.
Problem z SMS-ami premium rozwiązać postanowiło UKE wraz z Ministerstwem Infrastruktury. Urzędnicy wspólnie przygotowali nowelizację prawa telekomunikacyjnego. Na jego podstawie operatorzy i organizatorzy konkursów zostali zobowiązani m.in. do informowania klientów o wysokości opłat za wiadomości tekstowe, a klienci otrzymali prawo do zablokowania SMS-ów premium. Tylko jak ma zablokować drogie wiadomości ktoś, kto zgodził się na ich otrzymywanie dobrowolnie, akceptując regulamin, którego nie przeczytał?
Czytać regulamin
UOKiK radzi, by osoby czujące się poszkodowanymi zwracały się w tej sprawie do miejskich lub powiatowych rzeczników konsumentów. - Są to przypadki indywidualne, których ocena możliwa jest po wcześniejszej analizie m.in. działań konsumenta - mówi Małgorzata Cieloch. - Jednocześnie apeluję do wszystkich o czytanie regulaminów umów, szczególnie w przypadku telekomunikacyjnych usług kupowanych wirtualnie. Warto sprawdzić kto świadczy usługę, gdzie ma siedzibę itp. - dodaje.
Zwłaszcza, że w internecie oszustwa, także SMS-owe, są coraz częstsze. Organizatorzy obiecują drogi sprzęt elektroniczny. A jak pokazują historie osób, które dały się nabrać na "darmowe" towary lub usługi, mało który konsument zwraca uwagę na regulaminy i docieka informacji o organizatorach. - Przez swoich znajomych trafiłam na grupę na portalu społecznościowym, która rozdawała iPhone'y. Aby wygrać, trzeba było wysłać SMS-a o treści "chcę" na podany numer. Później się okazało, że organizator ciągle przysyłał wiadomości i za każdą z nich pobierał 2,46 zł. O iPhone'ie, oczywiście, nie było mowy - opowiada Basia. Z kolei, Mateusz chciał wygrać markowe słuchawki. - Odhaczyłem regulamin automatycznie, nie czytając. Dopiero gdy zacząłem otrzymywać wiadomości o dziwnej treści, przeczytałem zasady funkcjonowania serwisu. Miałem otrzymać 100 SMS-ów za 4,92 zł każdy, a dopiero potem, teoretycznie, słuchawki - skarży się Mateusz. - Najdziwniejsze, że zrezygnowałem z usługi, wysyłając do organizatora kolejnego SMS-a, ale wiadomości reklamowe wciąż do mnie przychodzą. I pieniądze znikają. Jakbym dożywotni cyrograf podpisał - dodaje."
Źródło: Onet.pl
Link:
http://m.onet.pl/gadzety/biznes,8rd83