Witaj gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj aby móc korzystać ze wszystkich funkcjonalności jakie oferuje to forum! Rozpocznij zarabianie przez internet, poznaj korzysci pracy w domu! Rejestracja i korzystanie z forum jest całkowicie darmowe!
Praca w domu - Dodatkowa Praca - Zarabianie przez Internet
Moj trip report *HOLANDIA* - Wersja do druku

+- Praca w domu - Dodatkowa Praca - Zarabianie przez Internet (https://zarabiam.com)
+-- Dział: Off-Topic (/Forum-Off-Topic-9)
+--- Dział: Off-Topic (/Forum-Off-Topic-10)
+--- Wątek: Moj trip report *HOLANDIA* (/Temat-Moj-trip-report-HOLANDIA-17921)

Strony: 1 2 3


Moj trip report *HOLANDIA* - rajmek126p - 12-12-2010 12:17

No więc opiszę Wam mojego niesamowitego tripa jakiego zapuściłem sobie na przełomie marca/kwietnia zeszłego roku.
Już tutaj sobie zastrzegam, jeżeli nie wierzysz, nie pisz że kłamie i że jestem dzieciakiem który wora na oczy nigdy nie widział. Dziękuję

A więc zacznijmy.
Około 25 marca zeszłego roku zadzwonił do mnie ojciec który siedział w Amsterdamie już dobre pare miesięcy. Był na ostrym haju, gadaliśmy przez koma dobre 10 minut po czym wziął do telefonu matke i po chwili namowy udało się. Na 1 kwietnia miałem znaleźć się w Holandii! Początkowo miał być to trip na cały tydzień. Jeszcze tego samego dnia kupiłem z matką bilet, powiadomiłem znajomych, dostałem pierwsze zamówienia na grass z Holandii. Przypomnę że byłem wtedy jeszcze nieletni. 31 kwietnia matka wraz z moim kuzynem i siostrą odprowadzili mnie na PKS. Jechałem w nocy. Autokar się spóźniał, w końcu poinformowano nas, że będzie za 10 minut. Po tym czasie podjechał autokar z ORBISu, ja miałem przewoźnika z AGATURu. I zaczęła się jazda. Wsiadłem do autokaru, dałem grzecznie bagaż, pożegnałem się z rodzinką, typ wyczytał obecność, mnie na liście nie było, więc typ wziął mój bilet. Autokar ruszył, typ mi biletu nie oddał, ale w sumie zlałem na to, jechałem w końcu do Amsterdamu! 20 minut później dostaje spowrotem bilet, typ mnie obkminia i odchodzi. Dzwoni matka "Słuchaj bo podjechał Autokar z AGATURu! I jedzie do Holandii! Ty siedzisz w tym ORBISie?" no to mówię, że tak, że jest git raczej i rozpoczął się schiz. Czy dojadę skoro jadę złym autokarem?! No nic, trza zacisnąć zęby i zloozować. Zapuściłem muzę i poszedłem kimać. Około 1 w nocy dojechaliśmy pod granice Polską. Było tam ze 20 różnych autokarów. Wszystkie z ORBISu! Zacząłem się powoli srać, koniec mojej podróży, nigdzie nie pojade, kurwa mać, wsiadłem do złego autokaru! Obbadałem który to Autokar do Holandii i wziąłem bagaż z wcześniejszego. Wbiłem się do tego do Holandii i ulokowałem gdzieś na samym końcu. Nie sprawdzali biletów, dopóki tego nie zrobią jest dobrze - tak sobie myślałem. A co jeżeli wywalą mnie gdzieś w Niemczech?! Znowu schiz. No nic, ludzie się zebrali i ruszyliśmy. Prowadzący wzywa kogoś do siebie i mówi że ma płacić 200 zł za bilet bo ma niepełny. Ja już w szoku "No i to by było na tyle" tak sobie myślę. Do końca podróży pospałem może z 20 minut, było mi strasznie niewygodnie. Siedziałem cały czas na spince że mnie wywalą, wszyscy mieli inne bilety niż ja, schiz. Dojechaliśmy do Holandii, sprawdzali paszporty. Dowiedziałem się od jakiejś pani która siedziała obok mnie gdzie jest moja stacja. Powiedziała że już za niedługo będziemy na miejscu. Zacząłem się loozować. Kiedy wysiadłem już nic się nie liczyło, byłem mega szczęśliwy, wziąłem bagaż i polazłem jak najdalej. Zazdzwoniłem do ojca żeby po mnie podjechał. Po jakichś pół godzinie był. Rozjebało go to że nie przyjechałem tym autokarem co miałem być. Było to koło 6 rano. Gdy czekałem obbadałem pare ciekawych zjawisk. Ktoś mnie się pytał o ogień, widziałem przejeżdżającą ciężarówkę z plakatem MJ i rozwaliła mnie akcja kiedy idzie grupka 3 osoby naprzeciw takiej samej. Jedni mieli kartony i patyki, zaczeli krzyczeć do siebie i się śmiać iiii... zaczęli na środku chodnika tańczyć i uderzać do rytmu tymi patykami i kijami. Beke miałem straszną, a to był dopiero początek. Z ojcem pojechaliśmy do jego chałupki. Było tam jeszcze jego 3 znajomych. Poszedłem kimać, oczywiście na stole leżały Heinekeny i worki po i z trawą. Wstałem o 10, zjadłem bułki z drogi i poszliśmy z ojcem się przejść. Dowiedziałem się, że 1 kwietnia jest najważniejsze święta w Holandii - Święto Królowej! Szukaliśmy na placu czegoś ciekawego żeby przywieźć do domu. Łaziliśmy jakieś 4h i nic nie znaleźliśmy, same kicze sprzedawali. Poprzyglądałem się jak wygląda Holandia, czysty, zadbany kraj, śliczny, naprawdę obrzeża Amsterdamu wywarły na mnie pozytywne wrażenie. Czasami unosił się słodki dymek. Wróciliśmy, ja się umyłem po tym wszystkim, przebrałem, zjadłem jakieś 2 kanapki i około 16 wszyscy byliśmy gotowi na podbicie centrum. Podbiliśmy na przystanek i czekalismy na autobus. Ludzie się schodzili, każdy miał coś pomarańczowego, jako że to ulubiony kolor królowej, jedni mieli jakieś części pomarańczowego, inni byli ubrani od stóp do głów. Przyjechał autobus i weszliśmy do środka. Tam nie ma możliwości wbicia się jeżeli nie masz albo nie kupisz biletu (no chyba że już po prostu kierowca nie ma do sprzedania to wpuszcza)! Zajebista sprawa, teraz już wiem skąd oni mają kasę na to wszystko. Jechaliśmy w tłoku jakieś 30 minut. Po drodze polewaliśmy z jakiejś kobitki co oczy miała tak już przećpane że ledwo co widziała. Gdy wysiedliśmy, ludzi było naprawde dużo, jak na placu. Zacząłem się wkręcac w aparat. I tak kierowaliśmy się coraz bliżej, coraz bliżej i tak! Weszliśmy w ciasną uliczkę (taką zajebistą, między kamieniczkami, malusią, dookoła sklepiki, coffeshopy), i weszliśmy do jednej z ćpuńskich melin. Od razu uderzył we mnie zapach gandy. W środku były może 3 osoby + sprzedawczyni. Zajęliśmy stolik przy oknie, były czerwone, bardzo gładkie. W tle leciała miła jazzowa muzyczka. Jeden ze znajomych taty poszedł i po 5 minutach wrócił z 3 sytymi workami gandy. Oblookiwałem jak to wygląda. Kobita ładowała trawe spod lady na wage i potem przesypywała do woreczków. Obok na ladzie były bletki które można było sobie jednorazowo brać a także filtry. Poleciało pytanie w strone mojego ojca od jednego z kumpli "Te, a Twój syn wie że będzie brał narkotyki? " na co zaczęliśmy z ojcem się śmiać po czym poinformował mnie żebym mamie nic nie wspominał. Zszokowałem się, bakać z ojcem! Spodziewałem się tego, ale był to i tak i tak dla mnie szok.. Jeden z kumpli kręcił chyba 6 już lolka. Któryś poszedł po kostkę. Palnąłem w pewnym momencie "Tata, to czarne, takie twarde to hasz?" na co ojciec popatrzył na mnie jak na debila, zaśmiał się i pouczył "Nie udawaj że nie wiesz ". Pobyt w Holandii coraz bardziej mi się podobał. Spojrzałem za szybę. Uśmiechał się do mnie "Alien Shop" a stamtąd promocje grzybków, bonga i różnego rodzaju ćpuńskie akcesoria. Poczułem dym. Dostałem jarającego się lolka. Dylemat. Palić i pokazać że bakam, czy odpuścić. Popatrzyłem na ojca a ten tylko na bezdechu powiedział "Pal synu, pal...". Wziąłem bucha. Podałem dalej. Poszły kolejne buchy i tak nam zeszły 3 jointy. Jazzik ostro wrył mi się w beret. Nie ogarniałem prawie nic. W końcu zorientowałem się, że od jakichś 20 minut cała załoga wkręciła się w jakąś rozmowę z Czechem dopiero co poznanym. Ja zacząłem obkminiać. Wyszliśmy po jakimś czasie. Zaczął się sajgon. Dostałem piwko i ruszyliśmy na podbój kosmosu. Nadal nie mogłem uwierzyć, że jestem w Amsterdamie, wszystko działo się tak szybko. Ludzi było coraz więcej, wszędzie były stragany, pomarańczowy uderzał ze wszystkich stron, ludzie się śmiali, pili, palili, kamieniczki były takie ładne, ciężko już było przechodzić między ludźmi, w końcu doszedł ku mnie głos ojca "Chcesz mieć niezapomniane przeżycie?" no tu mówię że już mi zafundował, kazał mi patrzeć na wprost. Przede mną zaczęło się wyłaniać olbrzymie wielkie wesołe miasteczko. Były 2 ogromne na 70m konstrukcje. Jedna to była zwyczajna karuzela w której się siedziało i kręciła się wkoło. Ja chciałem iśc na drugą. Z dwóch stron miała kosze w których się siedziało i nie dość, że cała machina kręciła się do przodu i do tyłu, to te kosze też się kręciły. Wbiliśmy tam z kumplem taty. Wjazd 10 euro. Jakiś Polak każe nam zajmowac miejsca i zaciaga na nas takie wielkie uchwyty cobyśmy nie wpadli. Typ do mnie żebym się nie posrał ze strachu. Ruszyliśmy ku górze. Niesamowity widok. Wiszące nogi nad ludźmi którzy nie są nawet wieksi od Twojego najmniejszego paznokcia u lewej ręki. Byłem mega przerażony, ale panorama miasta była przepiękna. Nagle zaczęliśmy lecieć w dół, zamknąłem oczy, siła rozpędu była duża, gdy byliśmy na dole poderwało nas od tyłu do góry, zaliczyliśmy obrót, otworzyłem oczy, znowu lecieliśmy w dół, ja patrze a my kurwa lecimy na budynek naprzeciwko, nagle sruuuuu znowu nas ciągnie do tyłu i do góry, zaliczyliśmy kolejny obrót, niesamowity widok, lecimy dalej w dół i tak w kółko, później na odwrót. Ciśnienie krwi w nogach osiąga szczyt, gardło mi wysiada z krzyku. Ostatnia rundka. Szok. Lądujemy znowu na górze i stoimy, panorama miasta jest zajebista. Ludzie na dole poruszają się jak mróweczki, czuje jak w nogach pulsują mi żyły. Zjazd w dół, schodzę z machiny na nogach z waty. Ojciec mi gratuluje jaj, dałem rade i to na bombie. Chciałem jeszcze raz ale ruszyliśmy dalej. Było już koło 18. Stanęliśmy i zjaraliśmy lolka. Ludzie dookoła się śmiali, jarali, pili. Mega biba. Ludzi było mnóstwo, szło się między nimi jak między ludźmi na jakimś dobrym koncercie. Stanęliśmy przy jakimś kanale. Dopiero wtedy ogarnąłem reszte. Zacząłem robić foty. Zewsząd bił pomarańczowy. Po kanale pływały non stop łódki na których ludzie urządzali biby. Pływali po 20-30 osób z osobnymi DJami i tanczyli. Przeskakiwali z łódki na łódkę. Ludzie siedzieli na oknach, na parapetach domów, w domach trwały biby, zewsząd leciała różna muza, wszedzie były ogromne głośniki. Była to najwieksza biba na jakiej kiedykolwiek byłem. Ludzie tańczyli, śpiewali, pili, palili, ale nie spotkałem się z żadnym aktem agresji, coś pięknego. Ruszyliśm dalej. Weszliśmy na jakiś plac, stanęliśmy gdzieś w środku. Nie było miejsca żeby przejść dalej! Były 3 wielkie sceny DJów. Jak nie trawię techna, tak wtedy leciała zajebista techniawa. Ludzie się wbijali na drzewa, na budki telefoniczne, na auta, coś niesamowitego. Robiłem zdjęcia. Staliśmy tutaj z pół godziny i obkminialiśmy, w końcu zdecydowaliśmy się ruszyć dalej. Gdy wyszliśmy z tego tłumu poszliśmy gdzieś usiąść. Znaleźliśmy jakieś cichsze miejsce, gdzie nie było takiego tłumu ale i tak było jak na stragane. Obbadałem policje. Stoi grupka 15 i nie ma co robic. Stoją jakby nigdy nic. Ktoś wyciągnął lola i zaczeliśmy bakac. Dopiero teraz zdałem sobie sprawe, że wokół jest mnóstwo śmieci. Było ich mnóstwo! Nie wspomnę już o ludziach którzy lali gdzie tylko się dało. Na ziemii panowały śmieci wymieszane z moczem, szok. Ruszyliśmy dalej, zgubiliśmy z ojcem w tłumie jego znajomych. Stwierdziliśmy że najlepiej będzie jak staniemy przy którymś z kanałów i będziemy obkminiać czy nie idą. Ludzi było w brud. Zewsząd atakowała różnoraka muza, raz reagge, raz techno, raz metal, szliśmy z 20 minut, nagle się orientuje a zewsząd jest stado gejów. Jedni się liżą, inni idą za ręce, inni tańcza razem, byłem w szoku. I nikt nic nikomu nie robi! Obkminiam architekture a tu widze takie duże okna z czerwonymi zasłonami. Od razu wiedziałem gdzie trafiliśmy, burdele! Ale żadne panny jeszcze nie tańczyły, widocznie za wcześnie. W końcu stanelismy przy jakims kanale gdzie leciało dobre reagge. Staliśmy tak chyba z dobrą godzinę chociaż dla mnie ciągnęło się to w nieskończoność. Wszędzie byli ludzie, po prostu wszedzie! Czarni, biali, Amerykanie, Ruscy, Cyganie, Hiszpanie, była tam chyba każda narodowość, w dodatku wszyscy nawaleni! Zacząłem obkminiac statki jakie pływają z ludźmi, piłem piwo. Ludzie pozdrawiali mnie, ja ich, darliśmy do siebie japy że zajebista bibka, pokazywaliśmy kciuki, jedni po mnie podpłyneli ale nie wbiliśmy z ojcem bo wytłumaczłem że czekamy na ojca znajomych. Nie wiedzieliśmy gdzie ta banda przećpanych ludzi mogłaby nas wywieźć Staliśmy i obkminialiśmy, ludzi z minuty na minute było coraz więcej. Nagle podbija do nas totalnie najebany typ i zaczyna do nas nawijac po holendersku. Ojciec mu po niemiecku że my nie stąd. Typ w szoku jak usłyszał niemiecki i z tekstem "DOOOOOOOOOOOOOOJCZ?!?!?!?!?!!?!??!" a ojciec w śmiech i że "Nein, Polish". Co typ zrobił mnie przerosło. Przebiegł z 200 metrów, zaczął skakać, cieszyć jak głupi i do nas "POLISZ POLISZ !!!!!!!!!!!!!!!! WAIT WAIT WAIT !!!!!!!!!!!!!! KURWA !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! SPIERDALAJ !!!!!!!!!!!!! KURWA MAC !!!!!! GOOD GOOD ?! KURWA KURWA SPIERDALAJ !!!!!!!!!!!!!!!!!!" i tak powtarzał z dobre 4 minuty. Z ojcem umarliśmy ze śmiechu, śmialiśmy się do wyczerpania gardeł. Ja mówię typowi że zajebiście dobrze i coś tam jeszcze popytał skąd dokładnie, potem złapał zmuł a typ dalej ruszył. Ojciec doszedł do wniosku, że już chyba na nich nie trafimy. Było koło 21-22 zaczęliśmy kierować się do autobusu. Ludzi było jeszcze więcej, zewsząd już była tylko techniawka. Wbiliśmy do autobusu, kierowca już wpuszczał bez kupowania biletu. Zmuł był ogromny. Wrócilismy jakoś na chate i zrobiliśmy sobie zupki chińskie. Ja miałem grzybową. Zajęliśmy kanapy i puściliśmy "Czas Surferów". Zjadłem zupe. Byłem niesamowicie zmęczony, a kanapa była taka wygodna... Wstałem nastepnego dnia o 10. Obudził mnie słodki zapach gandy. Znajomi ojca już bakali, co więcej przyjechali do domu około 4 nad ranem, podobno biba była później jeszcze bardziej wypierdolista. Poczęstowali mnie ale ja podziękowałem, stwierdziłem że nie bede robil z siebie przy ojcu jakiegoś zbakusa strasznego. Okazało się że wracamy do Polski. Zabrało się z nami jeszcze dwóch znajomych taty, trzeci został bo miał robote i pilnował chaty. Przed wyjazdem podjechalismy do miejscowego Coffe. Zupełnie inny klimat niz w poprzednim, typowe reagge. Przez ladę przechodziło szkło za którym były pokazane różne odmiany gandy. Za ladą siedzial typowy czarny rastuch z dredami. Zapytał się mnie czy mam 18 lat. Mówię, że nie ale ja nie kupuje (miałem zmotać znajomym, no ale nie miałem wcześniej okazji..) tylko ojciec. Powiedział mi że nie mogę wbijać do coffe dopóki nie skończe 18 i żebym robił out. Troche sie wkurzyłem i wbiłem do auta. Ruszyliśmy w podróż. Około 13 byliśmy już poza Holandią. Byłem krótko jednak wiem, że do tego kraju jeszcze wrócę. Ten jedniodniowy trip był naprawdę zawalisty.

Koniec
Napisałbym więcej i szczegółowiej, chciałem jak najlepiej oddać klimat tego dnia ale i tak czuje niespełnienie. Gratuluje wytrwałym którzy to przeczytają.

Życzę zajebistych wypraw wszystkim palaczom !

Niedowiarkom moge wrzućic moje foty z Amsterdamu!!


RE: Moj trip report *HOLANDIA* - KoLoRoWY_O.o - 12-12-2010 12:21

yyy, nie chce mi się teraz tego czytać... może później poczytam to zrobię edit Tongue


RE: Moj trip report *HOLANDIA* - Parada - 12-12-2010 12:29

[Obrazek: Cool_story_bro.jpeg]


RE: Moj trip report *HOLANDIA* - paskur - 12-12-2010 12:30

No no przeczytałem all ^^
Już myślałem, że pójdziesz ze starym do burdelu Big Grin
Nie ma co, lajt masz...


RE: Moj trip report *HOLANDIA* - rajmek126p - 12-12-2010 12:32

gorzej ze starą ;d


RE: Moj trip report *HOLANDIA* - Royside - 12-12-2010 13:12

Ja bym się takim ojcem nie chwalił , widać że odpowiedzialny i ogarnięty , "Tylko nie mów nic mamie" hah , pozdro , takie jazdy to ja mam z bratem , a nie z ojcem.

Gratuluje


RE: Moj trip report *HOLANDIA* - Nayare - 12-12-2010 13:15

Przeczytalem wszystko, tez kiedys bylem w Holandii - w Amsterdamie. Zajebisty klimat, a imprez do gromaBig Grin


RE: Moj trip report *HOLANDIA* - Satan - 12-12-2010 13:44

Wrzuć zdjęcia jak możesz Lol


RE: Moj trip report *HOLANDIA* - paskur - 12-12-2010 13:50

(12-12-2010 13:12)Royside napisał(a):  Ja bym się takim ojcem nie chwalił , widać że odpowiedzialny i ogarnięty , "Tylko nie mów nic mamie" hah , pozdro , takie jazdy to ja mam z bratem , a nie z ojcem.

Gratuluje

Ciekawe jakimi nasze pokolenie będzie ojcami...

Ja na pewno będę lajtowy Big Grin


RE: Moj trip report *HOLANDIA* - Lubelak - 12-12-2010 13:56

Nie rozumiem za bardzo tematu ,ale...
Później Opiszę swój Trip Report z wyprawy do Biedronki
sorry ,ale ta historia się nadaje do przyjaciółki ,a nie na forum
o zarabianiu w internecie