Witaj gościu! Zaloguj się lub Zarejestruj aby móc korzystać ze wszystkich funkcjonalności jakie oferuje to forum! Rozpocznij zarabianie przez internet, poznaj korzysci pracy w domu! Rejestracja i korzystanie z forum jest całkowicie darmowe!
Praca w domu - Dodatkowa Praca - Zarabianie przez Internet
ZABAWA FORUMOWA - Mini RPG - Wersja do druku

+- Praca w domu - Dodatkowa Praca - Zarabianie przez Internet (https://zarabiam.com)
+-- Dział: Off-Topic (/Forum-Off-Topic-9)
+--- Dział: Off-Topic (/Forum-Off-Topic-10)
+--- Wątek: ZABAWA FORUMOWA - Mini RPG (/Temat-ZABAWA-FORUMOWA-Mini-RPG-24807)

Strony: 1 2


ZABAWA FORUMOWA - Mini RPG - Sniechu - 19-10-2008 15:49

Witam!

Jako, że ostatnia zabawa Oceń swojego poprzednika! nie cieszyła się zbyt wielką popularnością, aczkolwiek przyciągnęła kilka osób postanowiłem, że stworzę kolejną zabawę, która może stać się bardzo ciekawa, gdy pobudzimy nasze szare komórki do myślenia.

NAZWA: Mini RPG
ZASADY: Opisujemy tutaj niekończącą się historię bohatera opisującą różne przygody, wypadki i zadania. Jak w RPG, tylko bez kostek i GM-a :-P

ZABRANIA SIĘ KOPIOWANIA I ROZPOWSZECHNIANIA PONIŻSZEJ HISTORII!!!

Grając w piłkę z kolegami zauważyłem, że biegnie na nas duża grupa chuliganów, dwa razy większa od naszej. Co robię (robimy)?



- Bloodme - 19-10-2008 16:02

Stworzyłbym w ogniu hadesu piekielne ostrze demonów, zmieniłbym swych kolegów w najpotężniejszych paladynów z świętą zbroją na korpusie, wykutą przez 17 najpotężniejszych bogów i zmiótłbym ich z powierzchni ziemi :-> Po zakończeniu tej wyrównanej i ekscytującej walki, zjedlibyśmy mięso, soczyście wypieczone z ich bebechów, a potem wszyscy żyliby długo i szczęśliwie :mrgreen:


- Sniechu - 19-10-2008 16:09

Bloodme, właśnie o coś takiego chodziło, ale może stwórzmy trochę dłuższą tą historię.

Po pięciu latach od pamiętnego zdarzenia na boisku zaczęły mnie nawiedzać koszmary, w których widziałem... (powrót Clixmx! :mrgreen:-) ...duchy zniszczonych wtedy wrogów. Nie mogłem spać, więc zszedłem do lochów w poszukiwaniu starej książki czarów, którą kiedyś ofiarował mi jeden z Bogów. Gdy ją znalazłem przeczytałem, że po zjedzeniu ludzkich bebechów mogę mieć koszmary z tymi ludźmi w roli głównej i pewnego dnia koszmary te mogą stać się prawdziwe. Zmartwiony ruszyłem powoli w stronę schodów, lecz nagle usłyszałem cichy trzask, jakby ktoś zamykał drzwi na klucz. Szybkim krokiem dotarłem ku górze schodów i ku mojemu przerażeniu drzwi prowadzące na zewnątrz lochów były zamknięte!

Co zrobisz w tej sytuacji?


- Bloodme - 19-10-2008 16:23

Postanowiłem zadzwonić do obsługi lochów(co oni sobie wyobrażają :mrgreen: ) Okazało się, że wszystkiemu winny był hades, mroczny władca ciemnego świata. Moje myśli się potwierdziły, ten pieprzony grubas miał dla mnie zadanie, wytłumaczył mi, że to on stoi za koszmarami, wszystko po to by zwabić mnie do swojego podziemnego królestwa. Jego zadanie było najtrudniejsze z trudnych, najwięksi śmiałkowie ginęli na samym początku tegoż zadania, postanowiłem jednak spróbować. Obiecał, że obsypie mnie złotem, rubinami, szmaragdami i innymi drogocennymi kamieniami, obiecał, że będę mógł poślubić jego córkę piękną Wertemidę. Choć motywacja była ogromna, wiedziałem, że sam nie dam rady sprostać zadaniu.

Dla Sniecha: Proponowałbym zmienić trochę regulamin tej zabawy, żeby stworzyć tutaj niekończącą się historię naszego "bohatera". Coraz to nowe przygody, wypadki itp. :-)


- Sniechu - 19-10-2008 16:31

Wtedy pomyślałem o swoich dawnych kolegach, ale myśl ta została zaraz przepędzona, ponieważ niedługo po naszym ostatnim spotkaniu zastali oni przeciągnięci na złą stronę mocy. Postanowiłem więc, że zapytam hadesa, kogo przydzielił by mi do pomocy przy tym arcytrudnym zadaniu. Mroczny hades kiwnął tylko głową i wskazał stojącego pomiędzy szafą a starym, tajemniczym kufrem Smigool'a, który ani na chwilę nie przestał szukać swojego pierścienia. Po chwili zastanowienia pomyślałem, że lepszym wyjściem będzie, jeśli sam znajdę sobie kogoś do pomocy. I nagle wpadł mi do głowy świetny pomysł... :-P

Do Bloodme: Pasuje tytuł?


- Bloodme - 19-10-2008 16:46

- Już wiem!
Udam się do mojego nauczyciela, potężnego maga, arcykapłana wszystkich żywiołów, niezwyciężonego Mendorasa. Spakowałem najpotężniejsze artefakty, które zdobyłem podczas walk: pierścień Reweneila, tarczę potężnego rycerza Urlika oraz me ostrze demonów, które nie raz uratowało mi życie. Musiałem udać się na północ, przez mgliste lasy Elfów, zdradzieckie góry Orków i równinę zamieszkiwaną przez przebrzydłe stworzenia nazywane przez tamtejszych tubylców - Engory. Wyruszyłem niezwłocznie, byłem bardzo zmęczony idąc przez las elfickiej rasy, ponieważ droga którą ruszyłem roiła się od wystających konarów starych drzew, przeklętych muszek Pinejków, których ukąszenia znacznie mnie osłabiały. Napotkałem cywilizacje, jakąś małą chatkę, w której najwidoczniej była niezła zabawa. Poczułem straszną suszę w gardle, pomyślałem, parę łyków zimnego piwa mi nie zaszkodzi, potem zregeneruję siły i ruszę w dalszą drogę. Wchodzę...

Tak :->


- Sniechu - 19-10-2008 17:00

Wchodzę i widzę, że zabawa tutaj trwa w najlepsze, podczas gdy na zewnątrz już prawie świta. Gdy tylko zbliżyłem się do pierwszego stolika, nagle zaparło mi dech w piersiach. Sala była dosyć mała i bez trudu zobaczyłem siedzącego w rogu człowieka. Łatwo było wyróżnić go z tłumu, ponieważ był ubrany w ciemny płaszcz z kapturem, który zakrywał całą powierzchnię jego twarzy. Tacy ludzie zazwyczaj nie wróżą nic dobrego. Inną dziwną rzeczą było to, że wszyscy w pomieszczeniu poza mną i tajemniczym nieznajomym byli elfami. Wtedy nieznajomy mężczyzna podniósł wzrok i swoimi krwisto czerwonymi oczami łypnął na mnie groźnie spod kaptura. Pomyślałem, że to nie jest miłe spojrzenie i zaraz może wydarzyć się coś złego. Nie czekając na dalszy obrót sprawy wybiegłem z chatki. Słońca nie było jeszcze na horyzoncie, choć przejaśniało się. Przebiegłem dwadzieścia metrów i wbiegłem do bardzo gęstego, ciemnego lasu. Gdy poczułem, że zmęczenie gwałtownie się nasila, usiadłem na kamieniu i przypadkowo zasnąłem. Gdy się obudziłem był wieczór następnego dnia. Leżałem w dalszym ciągu na tym samym kamieniu, nic się nie zmieniło. Czyżby więc wczorajsza przygoda w chatce była tylko złym snem? Lecz nagle zauważyłem w oddali pewną postać. Była ubrana w ciemny płaszcz i miała mocno naciągnięty na głowę kaptur. Już chciałem zacząć uciekać, ale ze strachu zostałem sparaliżowany. Gdy wreszcie opanowałem swoje emocje dostrzegłem, że postać znacznie się zbliżyła. Chciałem wstać, ale okazało się, że moje nogi odmawiają mi całkowicie posłuszeństwa. Po kilkudziesięciu sekundach z trudem udało mi się wstać, lecz postać była już bardzo blisko. Nagle przewróciłem się na wystającym z ziemi korzeniu. Pomyślałem, że to już koniec, bo zakapturzony mężczyzna był już koło mnie...


Teraz kilka słów ode mnie: Nie myślałem, że ta zabawa będzie dla mnie tak ciekawa. Historia bardzo mi się podoba. Osobiście jak chcę przeczytać jakąś książkę, to staram się, żeby była właśnie z taką fabułą.


- Bloodme - 19-10-2008 17:13

Nieznajomy podszedł na odległość nie dalszą niż 2 metry zdejmując kaptur spojrzał mi prosto w oczy, poczułem, że chyba go znam. Patrzył On na mnie dłuższy czas po chwili przedstawił się, jestem Mendoras. Zaniemówiłem, słysząc imię mistrza. On ciągnął dalej:
-Zdajesz sobie sprawę człowieku, że poruszanie się po lasach elfów jest wystarczającym powodem na karę śmierci?
Zacząłem krzyczeć:
-Mistrzu! To przecież JA!
Spojrzał na mnie z tym samym zdziwieniem co ja na niego chwilę wcześniej, uwolnił mnie ze swych magicznych sideł i zapytał co ja tu robię. Streściłem mu całą, obecną sytuacje i zapytałem czy będzie mógł mi pomóc. Nic nie odpowiadając, mistrz użył runy teleportacji i po chwili znaleźliśmy się w jego zamku.


- Sniechu - 19-10-2008 17:27

Zamek mistrza nie zmienił się prawie, wyglądał tak samo jak przed laty, kiedy pobierałem tu nauk u samego Mendorasa. Stojąc na dziedzińcu nagle zauważyłem, że jednak coś się zmieniło. W miejscu, gdzie kiedyś wisiał miecz podarowany Mendorasowi przez Arkosa - najpotężniejszego z rycerzy zobaczyłem tylko ślad po artefakcie. Gdy zapytałem mistrza, co się stało z mieczem odpowiedział, że pewnego razu przyszedł do niego ktoś podający się za mojego przyjaciela i podczas snu okradł go. Mistrz był bardzo zdziwiony, że złodziej nie zabrał pieniędzy, ani innych kosztowności, tylko artefakt, który w dodatku nie był najpotężniejszym artefaktem Mendorasa. Mistrz jednak nie chciał kontynuować rozmowy, więc w ciszy udaliśmy się do jego gabinetu. W przeciwieństwie do dziedzińca zamku, w gabinecie wszystko wyglądało zupełnie inaczej. Kamienne ściany były pokryte grubą warstwą kurzu a półki z magicznymi księgami były pokryte grubymi pajęczymi sieciami. Mistrz usiadł na starym, skórzanym fotelu, który aż zaskrzypiał pod jego ciężarem. Nie owijając w bawełnę zapytałem mistrza, co tak na prawdę stało się w tym zamku, czemu wszystko jest tak zaniedbane. Mistrz miał nietęgą minę, ale w końcu opowiedział mi całą prawdę. Okazało się, że miecza nie ukradł złodziej a odwieczny wróg Mendorasa. Mistrz nie chciał jednak zdradzić imienia wroga, ponieważ mógł on w każdej chwili wrócić i zabrać coś więcej niż jeden artefakt. Widząc, w jakim stanie psychicznym jest mój dawny wzór do naśladowania pomyślałem, że lepiej będzie jak nie będę mu zawracał głowy moimi problemami. Pomyślałem, że mu pomogę i razem zastawimy pułapkę na wroga...


- Bloodme - 20-10-2008 16:31

Nie mam dziś weny pisz dalej Sniechu - świetnie Ci idzie :-)